środa, 26 sierpnia 2009

Pierwszy raz z wiatrówką w ręku

Miałem wtedy na początku szkoły podstawowej. Mógł być gdzieś rok 1990-1992. Żeby postrzelać nie trzeba było nigdzie nic kupować (choć wtedy nawet takiej możliwości nie było, nie mówiąc o dostępie do internetu), bo "jeżdżące strzelnice" widywałem od czasu do czasu czy to w mojej miejscowości czy w jej okolicach. Tak czy inaczej mając któregoś razu kilka groszy w kieszeni, szwędając się po mieście z pistoletem na kapiszony w kieszeni, trafiłem pod taki barakowóz, w którym pełno było maskotek, zabawek, gier i innych atrakcyjnych nagród. Postanowiłem spróbować szczęścia :) Załadowano więc małemu dzokerowi wiatrówkę i kazano strzelać. Sięgający ponad blat maluch oparł łokcie na blacie i wycelował do celu, który był na wprost niego. Przymiarka i bum. Śrut rozpierniczył zapałkę. Jakież było niedowierzanie "wiatrówkowego", który uparcie twierdził że pudło jak pokazałem mu palcem złamaną zapałkę xD Chcąc nie chcąc musiał dać nagrodę. I dał... 1 sztuka papierosa, marki nie pamiętam, pewnie Karo, Popularne czy może nawet Mocne. Nie spaliłem, ale satysfakcja trwa do dziś ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz